Ana:
Uderzyłam głową o okno
samochodu po raz piąty.
- Dlaczego mnie nienawidzicie? -
wymamrotałam.
- Ponieważ żyjemy aby cie
torturować. - Mój tata uśmiechną się do mnie przez odbicie w
oknie.
- Oh racja.
Westchnęłam, opierając swoją
głowę z powrotem o siedzenie. Moja nowa, bardzo w ciąży, mama.
Lisa, uderzyła go w ramie a on szybko złapał jej dłoń i
pocałował jej wierzch. Uśmiechnęłam się lekko, zanim
przypomniała mi się sytuacja, w której się znajdowałam i na
powrót stałam się zła.
To był drugi tydzień wakacji
zaraz przed ostatnim rokiem a ja wyprowadzałam się nad jakieś
jezioro w środku pustkowia. Lisa pochodzi z bogatej rodziny i
myśleli, ze to będzie świeży początek dla ich nowego małżeństwa
i dziecka.
Naprawdę lubię Lisę. Nawet
próbowała przekonać ojca, że lepszym pomysłem będzie jeśli
przeprowadzimy się po tym jak skończę naukę. Ale on był
przekonany. Po roku od piekła, które miałam z separacją od mamy,
pomyślał, że przeprowadzka będzie najlepsza. I to przysłało nas
tu, gdzie teraz jesteśmy.
-Nie widziałam cywilizacji już
od prawie godziny. - jęknęłam – I nie rozumiem żadnych usług!
Cholera. - Język. - ostrzegł mój tata. - Przestań narzekać, jesteśmy prawie na miejscu. - Zrobił zwrot na drodze, który zaprowadził nas do lasu.
- Widziałam jak taki horror się kończy. Samochód się zepsuje, wtedy morderczy kanibal wyjdzie z pomiędzy drzew i zje nas wszystkich.
- Użyjemy cie jako rozproszenia. - Mój tata się uśmiechnął. Spojrzałam na jego plecy. Aktualnie go nienawidziłam.
- Zaufaj mi, Annie. - powiedziała Lisa uśmiechając się do mnie. - To będzie świetne. Pokochasz to jezioro, jest piękne. I twój pokój jest ogromny. Byłaś popularna, więc nie będziesz miała problemów z zawieraniem przyjaźni.
Milczałam, Oczywiście, że
zamierzała to powiedzieć.
Ulice były kręte i większość
domów była elegancka. Moja szczęka opadła kiedy zatrzymaliśmy
się przy naszym. Był piękny i sprawiał, że nasz dom w Nowym
Jorku przy nim wyglądał jak pudełko na buty. Ale nie miałam
zamiaru pozwolić moim rodzicom zobaczyć moje miłe zaskoczenie.
Oparłam się o drzwi samochodu
gdy wysiadłam.
- Mogła bym być teraz na plaży
z moimi przyjaciółmi. - Tata odwrócił się i pocałował moją
głowę. - Będzie świetnie, zobaczysz. - otworzył bagażnik – Chodź, przeprowadzkowa ciężarówka powinna wkrótce tu być.
Udałam się do swojego pokoju,
który był niesamowicie ogromny. Miałam własną łazienkę i
wielkie szklane okno, takie jak w filmach. Widok wychodził na las.
Zastanawiałam się nad tym co może się tam znajdować i dreszcz
przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Hej Lisa? - Zawołałam przez
korytarz.
- Hm? - Myślisz, że możemy pojechać do miasta i kupić zasłonę do tego okna?
- Jasne, dodam to do listy. - Odkrzyknęła
Patrzyłam na jezioro i zmywałam
naczynia, które zostały wypakowane. Jezioro wyglądało jakby
ciągnęło się milami, bardziej jak ocean. Myślę, że będzie
fajnie zważając na to, że nigdy wcześniej nie miałam basenu.
Było jeszcze kilka domów na naszej ulicy, ale reszta to był po
prostu las.
Dwa domy w dół, był tam ktoś
robiący okrążenia w wodzie Oparłam się na blacie kuchennym
podziwiając stonowanego nieznajomego, pływającego z wdziękiem w
tę i z powrotem.
- Co robisz? - Głos taty doszedł
od razu do mojego ucha.
- O mój Boże, tato. -
Odwróciłam się, przyciskając dłoń do piersi. - Przestraszyłeś
mnie. - Spójrz, cieszę się atrakcyjnymi chłopcami tak samo jak kolejna hormonalna siedemnastoletnia dziewczyna, ale myślę, że te szklanki są już wystarczająco czyste. Upuściłam szklankę w teraz już pełny wody zlew. - Cholera! - Odskoczyłam gdy woda rozprysła się oblewając moje szorty. Tata zaśmiał się odchodząc.
Zakręciłam kurek z wodą i
spojrzałam przez okno. Chłopaka tam nie było, zupełnie jak bym go
sobie wyobraziła.
Gdy większość z rozpakowanych
rzeczy była umyta, zdecydowałam, że wyjdę na zewnątrz i się
trochę rozejrzę. Stanęłam na naszym ganku, patrząc jak słońce
chowa się za krawędzią wody. To miejsce było naprawdę
niewiarygodnie piękne.
Dziewczyna w moim wieku szła po
piasku w moim kierunku.
- Cześć! - powiedziała jasno. - Hej.
- Siedziałam sobie przy pomoście i wiedziałam, że dzisiaj ktoś się tutaj wprowadza. Nie wiedziałam, że mają dzieci. - Wysunęła rękę – Jestem Emily, a ty? - popatrzyłam na jej rękę.
- Ana – potrząsnęłam nią. - Miło mi cie poznać. - dodałam, starając się być przyjazna. Miałam wielu przyjaciół w Nowym Jorku, ale to nie musi oznaczać, że byłam dobra w zawieraniu nowych znajomości.
- Więc, przeprowadziłaś się tu w dobrym czasie, lata w tym miejscu są najlepsze.
- Jestem pewna, że są. - odpowiedziałam.
- Więc... ile masz lat?
- Siedemnaście, zaczynam ostatni rok nauki we wrześniu. - Myśl o szkole sprawiała, że robiło mi się nie dobrze, więc przestałam.
- Ja tak samo! To prawie tak jakby los sprawił, że się poznałyśmy!
O Boże, mogę powiedzieć, że
ona będzie tą zabawną. Ale zdecydowałam, że chociaż podejmę
próbę.
- To dobrze bo nie jestem bardzo
dobra w poznawaniu nowych ludzi.
- Bez obaw! - uśmiechnęła
się. - Moi przyjaciele są super mili, więc możemy ci pomóc w
czym tylko będziesz chciała. - przytaknęłam.
- Dzięki.
- Więc, skąd jesteś? - Emily
zapytała gdy usiadłyśmy na krawędzi pomostu, spuszczając z
niego nogi.
- Nowy Jork. - Chciałam
przewrócić oczami na jej okrzyk zdumnienia. - Urodziłam się i
wychowałam tam. Mój tata właśnie się ożenił i ona jest w
ciąży, więc to jak nowy początek.
- Jesteś z nimi blisko?
- Tak, Lisa jest świetna. O
wiele lepsza niż moja prawdziwa mama. A mój tata jest najlepszy.
Zawsze byliśmy bardzo blisko. Jeśli on jest szczęśliwy, ja też
jestem, tak myślę.
- Jaka jest twoja mama? - Nie
mogłam stwierdzić czy Emily jest tylko ciekawa, czy wścibska..
- Ona ma po prostu dużo
problemów. - powiedziałam nie chcąc dalej zagłębiać się w
temat.
Dowiedziałam się, że Emily
była dobra w szkole. Jej rodzice ufundowali wiele działań, więc
wszyscy nauczyciele całowali jej dupę, a jej chłopak był w
drużynie footbalowej. To było jak mała licealna powieść
wracająca do życia. Ale nie miałam nikogo innego a Emily była
bardzo miła.
Katem oka zobaczyłam ruch.
Chłopak, który wcześniej pływał, siedział na swoim ganku,
patrząc się w dół na książkę. Jego włosy były wilgotne,
posklejane i stojące we wszystkich możliwych kierunkach.
I był on najpiękniejszą
osobą jaką kiedykolwiek widziałam.
- Kto to jest? - wypaliłam.
Emily spojrzała za siebie.
- Oh. - z lekkim obrzydzeniem w
głosie. - To Justin Bieber. Nie pozwól, żeby jego wygląd cie
zmylił. On jest dziwny, więc nikt z nim tak naprawdę nie
rozmawia.
- W jaki sposób dziwny?
- Oglądał jak jego mama
popełnia samobójstwo gdy była bardzo młoda. Ma problemy.
Psychiczne problemy. Wszyscy się go boją.
- Czy wy go w ogóle znacie? -
zapytałam z niedowierzaniem. Oni go osądzali w oparciu o coś, o
czym nie mieli pojęcia. Emily wzruszyła ramionami.
- Tak czy inaczej, mieszka ze
swoim naprawdę strasznym wujkiem, który nigdy nie wychodzi z
domu. Mówią, że ma coś wspólnego ze śmiercią jego mamy.
- Więc oceniacie go wyłącznie
przez plotki?
- Chyba. - Emily znów wzruszyła
ramionami, chyba nie bardzo rozumiejąc mój punkt widzenia.
Zupełnie jak by słysząc każde
nasze słowo, Justin spojrzał na nas. Emily westchnęła i szybko
się odwróciła. Ja nie odwróciłam spojrzenia i pozwoliłam na
nawiązanie kontaktu wzrokowego z Justinem. Spojrzenie w jego oczach
powiedziało mi, że próbuje być zastraszający, może miał tak z
natury. Ale nie wycofywałam się. Patrzyliśmy się na siebie dopóki
on ponownie nie spojrzał w dół na książkę, głośno
przerzucając stronę.
Odwróciłam się czując jak
moja twarz się nagrzewa. Emily gadała o jakichś bzdurach,
zapominając, że Justin w ogóle tam siedział.
- Nasza grupa wychodzi dzisiaj wieczorem i możesz do nas dołączyć jeśli masz ochotę. Możesz ich poznać i się trochę zabawić. Emily zaoferowała odprowadzając mnie pod drzwi. Chciałam się tylko doczołgać do łóżka.
- Mam jeszcze dużo do rozpakowania więc dzisiaj nie jest na to najlepsza noc.
- Może następna w takim razie.
- Na pewno. - skinęłam – Było mi miło cię poznać, Emily.
Później tej nocy usiadłam na
środku łóżka gdy tata i Lisa poszli już spać. Dom był zbyt
cichy więc mogłam usłyszeć każdy hałas dochodzący z zewnątrz.
Kto chciałby mieszkać w lesie?
Zostawiłam włączone światło
i wsunęłam się pod kołdrę. Myślałam o powrocie do domu, co moi
przyjaciele teraz robili. Prawdopodobnie byli na jakiejś imprezie,
pijąc całą noc. Zbliża się czwarty lipca i prawdopodobnie
przygotowują się do co rocznego grilla. Wszyscy świetnie się
bawili pewnie nawet nie zwracając uwagi na moją nieobecność.
Sprawdziłam telefon, żadnych wiadomości ani nie odebranych
połączeń.
Jeśli ktoś by zapytał czy
szlochałam w poduszkę tej nocy. Ja chciałabym serdecznie temu
zaprzeczyć.
_____________________________________________________________
Mamy pierwszy rozdział! Przez niego poszłam spać dopiero o 4 nad ranem xd
Następny Jutro lub po jutrze :D Jeśli macie jakieś pytania piszcie do mnie na twittera @MDlove55
KOMENTUJCIE PROSZĘ! CHCE WIEDZIEĆ CO MYŚLICIE ;D
Interesujący rozdział! Nie mogę doczekać się kolejnego. :)
OdpowiedzUsuńxd
OdpowiedzUsuńzaczęłam i jest cudowne.
OdpowiedzUsuń