wtorek, 16 lipca 2013

Chapter 3

Ana:
   - Ładnie wyglądasz. - Lisa skomentowała jednej nocy. Spojrzałam w dół na siebie.
   -  Dzięki. Emily zaprosiła mnie na ognisko z okazji czwartego lipca z przyjaciółmi. Nie myślałam, że pójdę, ciesze się.
   - Las nocą. - Tata westchnął. - Baw się dobrze, bądź ostrożna. - Uśmiechnęłam się, całując go w głowę.
   - Emily odwiezie mnie do domu, więc nie czekajcie.

   - Jestem zaskoczona, że zgodziłaś się na dzisiaj. - Emily powiedziała, prowadząc mnie w drzewa. - Nie wychodziłaś z nami od dwóch tygodni.
   - Dużo się działo. - Wzruszyłam ramionami.
Zapach alkoholu i papierosów był niemal oślepiający. Na środku polany było ogromne ognisko. To chyba nie było zbyt mądre dla wielu zatrutych ludzi być wokół ognia.
Emily złapała moje ramie zanim się zorientowałam, ciągając mnie od osoby do osoby. Wszyscy zachowywali się jak by byli bardzo ekstatyczni* widząc mnie, chodź wiedziałam, że nawet nie będą pamiętać kim jestem. Butelka piwa została wepchnięta do mojej dłoni i starłam się pić je równo ze wszystkimi. 
   -O hej, to jest... - Chłopak Emily, Bobby zarzucił rękę mocno wokół mojego ramienia.
   -  Ana – przypomniałam mu, próbując uciec z uścisku.
   -  Racja, Ana. Ciesze się, że mogłaś dołączyć do nas tego pięknego wieczoru. - Pachniał jakby wykąpał się w tanim piwie. - Chodź, usiądź z załogą.
  Usiedliśmy w kółku dookoła ognia. Emily była na kolanach Bobbiego, przechodząc do jego szyi, jak by to był posiłek. Obok mnie były dwa sobowtóry Emily, Chrissy i Brooke a obok nich najlepszy przyjaciel Bobbiego, Markus. Było jeszcze kilka innych osób ze szkoły, ale byli nieważni.
Wszyscy wokół mnie byli pijani, lub wytrąceni ze swojego logicznego myślenia, gdy ja nadal byłam przy swoim pierwszym piwie. Spojrzałam na dół, na moje ręce.
Moje zainteresowanie zadebiutowało gdy zostało wspomniane imię Justina.
   -  Widziałem tego dzieciaka Biebera dzisiaj w markecie. - Powiedział Markus trzymając papierosa w ustach. Bobby się zaśmiał.
   -  Ten dzieciak to świr. - Coś przeze mnie przepłynęło, czułam potrzebę obrony go.
   -  Dlaczego świrem? - zapytałam ostro. - Nawet go nie znasz.
Wszyscy spojrzeli się w moją stronę. Chrissy szydziła wywracając oczami w moim kierunku.
   -  Nie muszę. - Bobby warknął – W pierwszym roku, przewrócił biurko na Angielskim, bo jakiś dzieciak podstawił mu nogę. Został zawieszony na dwa tygodnie.
   -  Słyszałam, że pchnął dziecko ołówkiem w Ósmej klasie, bo powiedziało coś na temat jego wujka. - Brooke powiedziała, zabierając Markusowi papierosa.
   -  Ale to wszystko to są plotki? - zapytałam.
   -  Był bym zaskoczony, gdyby tak nie było. - Bobby wzruszył ramionami. - Znasz jego historie? - Pokręciłam głową.
   -  On i jego mama mieszkali w domku jego wujka, zanim jego mama umarła. Ich trójka miała dziwne relacje. Jego wujek był w zasadzie ojcem i mężem rodziny. To chore i zakręcone jeśli się mnie zapytasz.
   -  Pewnego ranka, Justin się obudził i znalazł ciało swojej mamy w salonie, gdy jego wujek był w pracy. Od tego czasu ledwo pozwala wychodzić Justinowi z domu. Tylko do szkoły i takie tam. Czuje się trochę źle dla niego. - Brooke dała swój bardzo potrzebny wkład.
   -  A ja nie. - Zaśmiała się Chrissy. - Jest pieprzonym dziwakiem.
   -  Czuje się źle, że Ana musi mieszkać tak blisko niego. - Emily powiedziała współczująco.
   -  Bądź ostrożna, albo przyjdzie po ciebie następną. - Bobby powiedział głębokim głosem.
 Przygryzłam dolną wargę, obracając szklaną butelkę w dłoniach. Temat zszedł na coś bardziej beztroskiego ale milczałam.
Znalazła Emily kilka godzin później, gdy byłam gotowa do pójścia do domu, nieprzytomną z Bobbym pod drzewem.
   -  Kurwa. - Mruknęłam, rozmyślając jak dotrzeć do domu. Chciała bym nie zostawić mojego telefonu w domu, jak dzisiaj.
 Prawdopodobnie mogłam znaleźć drogę do domu stąd. To było dziesięć minut samochodem, więc nie mogło być więcej jak dwadzieścia minut spacerem. Niebo było czyste więc spacer był by miły.
Bardzo się myliłam.
Zgubiłam się po pięciu minutach. Każde drzewo wyglądało tak samo, więc nie miałam pojęcia w, którym kierunku idę.
   -  Umrę tutaj. - Mruknęłam do siebie, potykając się o korzenie pod moimi stopami. - Jestem tego pewna.
  Jestem też pewna, że zsikałam się gdy kątem mojego oka zobaczyłam ruch. Podskoczyłam trzy stopy w powietrze.
   -  Justin? - Krzyczałam na osobę siedząca na starym pniu drzewa. Opierał się plecami o drzewo a jego głowa była odwrócona w kierunku nieba. Spojrzał się na mnie.
   -  Co tutaj robisz? - Spytaliśmy jednocześnie.
   -  Ty pierwszy – Wyrzuciłam.
   -  Lubie tu przychodzić i patrzeć na gwiazdy. - Bezmyślnie powiedziałam:
   -  Twój wujek cie puszcza? - Bo byłam tak cholernie głupia. Wyraz jego twarzy przeszedł przez zagubiony, zraniony do zwyczajnej złości.
   -  Co do cholery robisz tutaj o 12:30 w nocy?
   -  Zgubiłam... się. - Powiedziałam cicho, patrząc w dół na swoje stopy.
   -  Zgubiłaś. - Justin westchnął. - Poszłaś na ognisko.
   -  Um, tak. - znów westchnął.
   -  Chodź.
   -  Dokąd idziemy?
   -  Odprowadzam cie do domu. - Powiedział, jak by to była najoczywistsza rzecz na świecie.
  Szliśmy w milczeniu, cały czas do głównego drogi. Kilka razy Justin musiał chwycić moją rękę aby powstrzymać mnie od upadku. Jego ciepły dotyk znikał tak szybko, jak się pojawiał. I wracaliśmy do udawania, że żadne z nas nie istniało.
Zapoznałam się z jego cienką koszulą z długim rękawem, która wyglądała na nim bardzo dobrze. Mógłby być atrakcyjniejszy gdyby był milszy.
Ale jestem pewna, że nie da się był bardziej atrakcyjnym niż on.
   -  Gwiazdy wyglądają tutaj bardzo ładnie. - Powiedziałam patrząc w niebo. Justin spojrzał na mnie.
   -  Założę się, że nie tak jak te w mieście. - Więc słuchał tamtego dnia. 
   -  Nie, wszystko co tam widzisz to sztuczne światła.
I znów zamilkliśmy. Uświadomiłam sobie, że jesteśmy na naszej ulicy. Odetchnęłam z ulgą.
   -  Nie powinnaś chodzić tu sama. Nigdy nie wiesz jakie, rzeczy mogą się tam znajdować. Las ciągnie się milami. - Justin powiedział, odprowadzając mnie do mojego trawnika.
   -  Mój wyznaczony kierowca, stracił przytomność po pijaku, więc nie miałam jak dostać się do domu. - Nie miałam pojęcia, dlaczego mu to powiedziałam.
   -  Dobra przyjaciółka. - Powiedział sarkastycznie, kontynuując odprowadzanie mnie, aż znaleźliśmy się pod drzwiami.
   -  Dziękuję, za ocalenie mnie. - Zwróciłam się do Justina. Patrzył się na mnie. - Znaczy odprowadzenie mnie do domu. Nie wiem jak bym się tu dostała. - Justin przytaknął, odwracając się.
   -  Czekaj. - Zawołałam do niego, ale nie wiedziałam co jeszcze mam powiedzieć. - Um... - Obserwował mnie z dolnego schodka. 
   -  Nie jestem... - Głośno przełknął ślinę. - Nie jestem jak reszta dzieciaków, Ana. - Przez dźwięk mojego imienia w jego ustach, prawie padłam tam trupem.
   -  Co chcesz-
   -  Zaufaj mi. Jeśli wiesz co dla ciebie dobre, zostawisz mnie. Nie chcesz być kojarzona z kimś takim jak ja. - Te słowa prawie zabrzmiały groźnie.
Oglądałam jak odchodzi, aż nie zniknął w swoim własnym domu. Nawet wtedy dalej stałam na moim ganku.
Chciałam znać jego historię. Chciałam wiedzieć jaki był naprawdę.
Chciałam Justina.
Kiedy odwróciłam się, z zamiarem wejścia do domu, pojawiło się światło w jednym z górnych pokoi Justina. Ktoś stanął w oknie, był za duży aby być Justinem. Zamarłam, gdy uświadomiłam sobie, że ktoś mnie obserwuje, obserwuje nas.
Ktokolwiek to był, gwałtownie odszedł od okna, gdy zauważył, że tam spojrzałam. Światło zgasło.
Wsunęłam się do środka. Tata spał na kanapie, czekając na mój powrót do domu, tak myślę.
Lekko nim potrząsnęłam. - tato. - wyszeptałam.
Jego oczy się otworzyły.
   -  Hej, jak tam impreza?
   -  Było... interesująco. - Wymusiłam uśmiech. - Idę do łóżka. Dobranoc.
   -  Dobranoc Ana. Kocham cię.
   -  Ja ciebie też – Weszłam na górę i wślizgnęłam się do łóżka bez przebierania. Świerszcze nie pozwalały mi zasnąć jeszcze przez godzinę, aż w końcu zapadłam w niespokojny sen.
____________________________________________________________

* ekstatyczny - dotyczący ekstazy, wywodzący się z ekstazy; będący wynikiem ekstazy

  Witam!
Mamy trzeci rozdział! Przepraszam, że nie dodałam go wczoraj, ale wróciłam późno do domu a gdy go przetłumaczyłam, nie miałam siły sprawdzać bo bardzo bolała mnie głowa, zresztą było już po 23.

MOŻNA JUŻ DODAWAĆ KOMENTARZE, ODBLOKOWAŁAM JE. KOD ZOSTAŁ WYŁĄCZONY WIĘC NIE BĘDZIE PROBLEMU I WYMÓWKI ;D 

Jeżeli chcesz być informowany to napisz swój twitter lub inny kontakt, w komentarzu w zakładce "Informowani"

enjoy

6 komentarzy:

  1. Podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na nn, swietny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne tłumaczenie ;) Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zrobiło się tajemniczo i niebezpiecznie ale to dobre dla akcji.Uwielbiam to.

    OdpowiedzUsuń
  5. jeju super rozdział :D
    czekam na następny x

    OdpowiedzUsuń
  6. łihihihihihihihihih to jest zajebiste jak ja się cieszę, że tu trafiłam disaohifshaoifaos czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń