Wczoraj dowiedziałam się, że już ktoś tłumaczy to opowiadanie ;c Zaczęto tłumaczyć je wcześniej więc jestem zmuszona do zamknięcia tego bloga. Strasznie mi przykro z tego powodu, bo zależało mi na tym blogu, starałam się bardzo, żeby wszystko było tu zamieszczone i czytelne :c
No ale cóż, widać nie mam szczęścia do takich rzeczy.
Poprzeglądam jeszcze JBFF i jeśli coś mnie zainteresuje, zacznę z tamtym opowiadaniem.
Tu macie link do tamtego tłumaczenie The Lake House http://thelakehouse-tlumaczenie.blogspot.com/
Więc... no do zobaczenie.. chyba.
niedziela, 21 lipca 2013
czwartek, 18 lipca 2013
Nominacja
Dostałam nominację do The Versatile Blogger od Baby don't forget my name
Zasady konkursu:
1) Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2) Pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie na blogu.
3) Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
4) Nominować 15 blogów, które na to zasługują.
5) Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.
2) Pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie na blogu.
3) Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
4) Nominować 15 blogów, które na to zasługują.
5) Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.
1. Dziękuję, bardzo, bardzo dziękuję. Zupełnie się nie spodziewałam ;) Dziękuję.
- Uwielbiam arbuzy :D
- mam kota i psa
- Lubię oglądać horrory, chociaż i tak wiem, że później będę się bała.
- Jestem belieberką od końca 2010 roku.
- Uwielbiam czytać FF o Justinie rodzaju: horror.
- Mam urodziny tego samego dnia co Rayan Butler.
- Kocham spędzać czas z przyjaciółmi i poznawać nowych ludzi.
4. Nominuję:
środa, 17 lipca 2013
Chapter 4
Ana:
- Dobre wieści. - Powiedział
tata, gdy nakrywaliśmy stół do obiadu. Lisa gotowała w kuchni.
- Gość od kabla przychodzi tu za dwa dni.
- Dzięki Ci Boże. - mruknęłam
– A internet?
- Jeszcze nie wiem. - jęknęłam,
siadając na moim miejscu przy stole.
- Oh, biada ci. - Tata
powiedział sarkastycznie, nakładając porcję makaronu na mój
talerz. Wytknęłam, na niego język, kręcąc widelcem w
spaghetti.
- Czy wiecie coś na temat
Bieberów? - Wygadałam, przerywając konwersacje taty i Lisy. Lisa
spojrzała na mnie.
- Ana wiem, że dzieciaki lubią
gadać, ale nie wierz-
- Nie, - przerwałam jej –
Znaczy, słyszałam różne rzeczy. Rozmawiałam z Justinem kilka
razy – Odprowadził mnie do domu w środku nocy – I wydaje się
miłym facetem. - I w zasadzie jestem w nim strasznie zakochana,
ale jestem pewna, że nie może mnie znieść.
- Mówią czasami o nich w
pracy. - tata wzruszył ramionami – Mieszka z bratem swojej
matki, widoczne jest, że to bardzo zastrzeżony człowiek. Nie
widziałem go odkąd się tu wprowadziliśmy. To co przydarzyło
się temu dzieciakowi w tak młodym wieku jest smutne. Żeby
przejść przez to- - tata potrząsnął głową – Dlaczego
pytasz?
- J–ja zastanawiałam się
tylko. - jęknęłam. Westchnął.
- Znam cie Ana, proszę zostaw
to w spokoju. Justin i jego wujek wydają się czuć dobrze
izolując się od wszystkich w ich domu. Nie ingeruj w to.
- Nie będę – przyrzekłam. -
Po prosty czuje się źle. Wszyscy traktują go jak potwora.
- Dzieciaki są okrutne. - Lisa
westchnęła.
- Wszystkie wierzą w to co
słyszą a nie w prawdę. - Tata potrząsnął głową i poklepał
mnie po głowie.
- Wiem, że ty do tego nie
pasujesz, jesteś świetnym dzieciakiem, Ana. - Lisa się
uśmiechnęła.
- Jesteśmy z ciebie dumni.
Przytaknęłam, ale nic nie
powiedziałam.
To nie był koniec.
Wyszłam na lody z Emily tego
wieczoru. Spotykanie się, gdy byłyśmy tylko we dwójkę nie było
takie złe. Ona była fajna, jej przyjaciele nie.
Następnego ranka, tata był w
domu więc poprosiłam go aby podrzucił mnie do biblioteki. Nie
żartowałam na temat Justina. Może jestem nachalna i denerwująca,
ale potrzebuję wiedzieć o nim wszystko. Potrzebuję, żeby on
wiedział, że nie jestem jak reszta, że chce być jego
przyjaciółką.
Nie miałam nic lepszego do
roboty, więc...
- Zadzwonię, do ciebie jak
skończę. - Powiedziałam do taty, wstając z miejsca pasażera.
Sprawdzenie co działo się w
domu, zajęło mi dwie godziny. W końcu otworzyłam przeglądarkę i
zaczęłam. Moje palce wystukały na klawiaturze Justin Bieber.
Początkowo nic przydatnego się
nie pojawiło. W sumie to na świecie było wiele osób o tym samym
nazwisku. Więc postanowiłam być bardziej konkretna.
Obok jego imienia dopisałam
samobójstwo matki.
Przeglądałam w nieskończoność
listę, która wyskoczyła przede mną.
Firewall zablokował większość
witryn, więc po prostu kliknęłam tę która, wyglądała
atrakcyjnie.
Wiele
pytań jest skierowanych do młodego chłopca zamieszanego w śmierć
swojej matki.
Czy
ten chłopiec przyczynił się do upadku swojej matki?
Czy
to dziecko zamordowało swoją matkę?
To były nagłówki wszystkich
artykułów, na które się natknęłam. Wylosowałam jeden na chybił
trafił i przeczytałam go w całości.
13
stycznia 2006
Policja
została wezwana do domku w lesie, wczorajszego ranka po tym jak
rozhisteryzowany mężczyzna zadzwonił na 911 twierdząc, że
znalazł swojego siostrzeńca klęczącego nad martwym ciałem,
swojej matki w salonie. Mężczyzna, który powiedział, że nazywa
się Richard Mallette, oglądał jak zespół medyczny przenosi ciało
jego siostry do karetki.
Policja
nadal bada sprawę, nikt nie został aresztowany.
Kliknęłam, następny.
Dziewięcioletni
syn Pattie Mallette został znaleziony przytulający się do jej
ciała przez swojego wujka w poniedziałkowy poranek. Nie wiadomo,
czy ta dwójka jest zaangażowana w śmierć.
Przewijałam dalej.
Po
trzech tygodniach śledztwa, śmierć Pattie Mallette została uznana
za samobójstwo. Przyczyny nie są znane, a Richard Mallette złożył
wniosek o przyznanie opieki nad siostrzeńcem. Pomoc psychologiczna
została udzielona młodemu chłopcu, który mniej niż miesiąc temu
obudził się przy swojej martwej matce.
Usiadłam w fotelu krzyżując
ramiona. Nie dowiedziałam, że niczego, czego już bym nie
wiedziała. Było tam zdjęcie mamy Justina, była piękna i
wyglądała jak on.
Widziałam tylko jedną wersję
Justina. Tą z kamienną twarzą, tą wyglądającą jak strażnik,
który nigdy nie patrzył w dół, nawet na sekundę. Miał tylko
jedną emocję: złość.
Kolejne zdjęcie, było tym,
które mnie załamało.
To było zaraz po zdarzeniu.
Justin miał dziewięć lat, choć nie wyglądał dużo inaczej,
patrzył w obiektyw z zimnymi, martwymi oczami, Nie było żadnej
reakcji, żadnych emocji, nic. Po prostu pustka.
Nikt, a zwłaszcza dziecko, nie
powinien przez to przechodzić. Nie mogłam wyobrazić sobie straty
taty albo Lisy. Byli najważniejszymi osobami w moim życiu. Czy
Justin w ogóle wiedział, dlaczego jego mama to zrobiła?
Szybko wyszłam ze strony, moje
oczy mnie paliły. Otarłam je, rozglądając się dookoła.
Biblioteka była prawie pusta. Trwało to dłużej niż myślałam.
Tata przyjechał dziesięć
minut po tym, jak zadzwoniłam.
- Długo tutaj byłaś –
skomentował.
- Nie miałam internetu przez
tygodnie, nie możesz mnie obwiniać. - powiedziałam, mój głos
nadal brzmiał smutno.
- Wszystko w porządku?
- Tak, po prostu... - westchnęłam
– tęsknię za przyjaciółmi. Bardzo. - Tata uśmiechnął się
sympatycznie.
- Co powiesz na to, żebym zabrał
was na kolacje, abyś poczuła się lepiej? - Zmusiłam własny
uśmiech.
- Brzmi świetnie.
Po tym jak wróciliśmy,
usiadłam na werandzie. To się stało wieczornym rytuałem. Jezioro
było idealne, trudno uwierzyć, że było do mojej dyspozycji.
Porzuciłam moja książkę na rzecz oglądania jak słońce powoli
chowa się za jeziorem. Nie mogłam przestać myśleć o wszystkim.
Było tyle dziur w tych
plotkach. Brakowało jeszcze tyle informacji, ale wiedziała, że one
nie są czymś co mogę przeczytać w starych artykułach.
I jego wujek.
To było oczywiste, że to wujek
Justina stał tamtej nocy w oknie. Ale dlaczego? Zastanawiałam się
czy on naprawdę nie wypuszcza Justina z domu. Nawet nigdy nie
widziałam jego twarzy,ale miałam złe przeczucia co do niego. Było
więcej do tej historii, więcej do jego historii niż można
uwierzyć. Ale był wszystkim co Justin miał, więc musiał go
słuchać.
Moje serce zaczęło bić
szybciej gdy drzwi się otworzyły. Spojrzałam tam, to był pierwszy
raz w tym tygodniu gdy widziałam Justina. Wrócił do swojej rutyny,
chodząc pływać w te i z powrotem.
Twarde, puste spojrzenie było
na jego twarzy. Wyrzucił kilka szklanych butelek do śmieci i
spojrzał na mnie.
Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy,
a zamiast groźnego spojrzenia Justin podniósł rękę i pomachał
mi. Moje oczy się rozszerzyły, ale udało mi się odmachać zanim
się odwrócił i zniknął w środku.
Opadłam z powrotem na krzesło.
To było zauroczenie, naprawdę wielkie, niewyobrażalne zauroczenie.
Miałam to dla tego chłopca. Tego złego, złamanego, pięknego
chłopca.
Chciałam tylko aby wiedział,
że może mi ufać.
________________________________________________
Witam!
:c Współczuję Justinowi. I strasznie się ciesze, że jej pomachał :D
Mamy czwarty rozdział! Wiem, że bardzo krótki i w ogóle ale to nie ode mnie zależny. W każdym razie mam nadzieję, że się podoba! ;)
Niestety ale jutro nie będzie rozdziału, jadę nad morze i nie będę miała jak go dodać.
Nie jestem pewna czy w piątek mi się uda, bo w Bydgoszczy jest zlot Beliebers, ale jeśli nie skończy się on za późno to postaram się.
A teraz jeszcze jedna sprawa. W ankiecie jest zaznaczone, że 12 osób czyta to opowiadanie, więc powinno być co najmniej 12 komentarzy. Napiszcie cokolwiek, ale po prostu napiszcie. Ja tłumacze to dla was, poświęcam swój czas, więc chociaż to dla mnie zróbcie :)
wtorek, 16 lipca 2013
Chapter 3
Ana:
- Ładnie wyglądasz. - Lisa
skomentowała jednej nocy. Spojrzałam w dół na siebie.
- Dzięki. Emily zaprosiła mnie
na ognisko z okazji czwartego lipca z przyjaciółmi. Nie myślałam,
że pójdę, ciesze się.
- Las nocą. - Tata westchnął.
- Baw się dobrze, bądź ostrożna. - Uśmiechnęłam się, całując
go w głowę.
- Emily odwiezie mnie do domu,
więc nie czekajcie.
- Jestem zaskoczona, że
zgodziłaś się na dzisiaj. - Emily powiedziała, prowadząc mnie w
drzewa. - Nie wychodziłaś z nami od dwóch tygodni.
- Dużo się działo. -
Wzruszyłam ramionami.
Zapach alkoholu i papierosów
był niemal oślepiający. Na środku polany było ogromne ognisko.
To chyba nie było zbyt mądre dla wielu zatrutych ludzi być wokół
ognia.
Emily złapała moje ramie zanim
się zorientowałam, ciągając mnie od osoby do osoby. Wszyscy
zachowywali się jak by byli bardzo ekstatyczni* widząc mnie, chodź
wiedziałam, że nawet nie będą pamiętać kim jestem. Butelka piwa
została wepchnięta do mojej dłoni i starłam się pić je równo
ze wszystkimi.
-O hej, to jest... - Chłopak
Emily, Bobby zarzucił rękę mocno wokół mojego ramienia.
- Ana – przypomniałam mu,
próbując uciec z uścisku.
- Racja, Ana. Ciesze się, że
mogłaś dołączyć do nas tego pięknego wieczoru. - Pachniał
jakby wykąpał się w tanim piwie. - Chodź, usiądź z załogą.
Usiedliśmy w kółku dookoła
ognia. Emily była na kolanach Bobbiego, przechodząc do jego szyi,
jak by to był posiłek. Obok mnie były dwa sobowtóry Emily,
Chrissy i Brooke a obok nich najlepszy przyjaciel Bobbiego, Markus.
Było jeszcze kilka innych osób ze szkoły, ale byli nieważni.
Wszyscy wokół mnie byli
pijani, lub wytrąceni ze swojego logicznego myślenia, gdy ja nadal
byłam przy swoim pierwszym piwie. Spojrzałam na dół, na moje
ręce.
Moje zainteresowanie
zadebiutowało gdy zostało wspomniane imię Justina.
- Widziałem tego dzieciaka
Biebera dzisiaj w markecie. - Powiedział Markus trzymając
papierosa w ustach. Bobby się zaśmiał.
- Ten dzieciak to świr. - Coś
przeze mnie przepłynęło, czułam potrzebę obrony go.
- Dlaczego świrem? - zapytałam
ostro. - Nawet go nie znasz.
Wszyscy spojrzeli się w moją
stronę. Chrissy szydziła wywracając oczami w moim kierunku.
- Nie muszę. - Bobby warknął –
W pierwszym roku, przewrócił biurko na Angielskim, bo jakiś
dzieciak podstawił mu nogę. Został zawieszony na dwa tygodnie.
- Słyszałam, że pchnął
dziecko ołówkiem w Ósmej klasie, bo powiedziało coś na temat
jego wujka. - Brooke powiedziała, zabierając Markusowi papierosa.
- Ale to wszystko to są plotki?
- zapytałam.
- Był bym zaskoczony, gdyby tak
nie było. - Bobby wzruszył ramionami. - Znasz jego historie? -
Pokręciłam głową.
- On i jego mama mieszkali w
domku jego wujka, zanim jego mama umarła. Ich trójka miała dziwne
relacje. Jego wujek był w zasadzie ojcem i mężem rodziny. To
chore i zakręcone jeśli się mnie zapytasz.
- Pewnego ranka, Justin się
obudził i znalazł ciało swojej mamy w salonie, gdy jego wujek był
w pracy. Od tego czasu ledwo pozwala wychodzić Justinowi z domu.
Tylko do szkoły i takie tam. Czuje się trochę źle dla niego. -
Brooke dała swój bardzo potrzebny wkład.
- A ja nie. - Zaśmiała się
Chrissy. - Jest pieprzonym dziwakiem.
- Czuje się źle, że Ana musi
mieszkać tak blisko niego. - Emily powiedziała współczująco.
- Bądź ostrożna, albo
przyjdzie po ciebie następną. - Bobby powiedział głębokim
głosem.
Przygryzłam dolną wargę,
obracając szklaną butelkę w dłoniach. Temat zszedł na coś
bardziej beztroskiego ale milczałam.
Znalazła Emily kilka godzin
później, gdy byłam gotowa do pójścia do domu, nieprzytomną z
Bobbym pod drzewem.
- Kurwa. - Mruknęłam,
rozmyślając jak dotrzeć do domu. Chciała bym nie zostawić
mojego telefonu w domu, jak dzisiaj.
Prawdopodobnie mogłam znaleźć
drogę do domu stąd. To było dziesięć minut samochodem, więc nie
mogło być więcej jak dwadzieścia minut spacerem. Niebo było
czyste więc spacer był by miły.
Bardzo się myliłam.
Zgubiłam się po pięciu
minutach. Każde drzewo wyglądało tak samo, więc nie miałam
pojęcia w, którym kierunku idę.
- Umrę tutaj. - Mruknęłam do
siebie, potykając się o korzenie pod moimi stopami. - Jestem tego
pewna.
Jestem też pewna, że zsikałam się
gdy kątem mojego oka zobaczyłam ruch. Podskoczyłam trzy stopy w
powietrze.
- Justin? - Krzyczałam na osobę
siedząca na starym pniu drzewa. Opierał się plecami o drzewo a
jego głowa była odwrócona w kierunku nieba. Spojrzał się na
mnie.
- Co tutaj robisz? - Spytaliśmy
jednocześnie.
- Ty pierwszy – Wyrzuciłam.
- Lubie tu przychodzić i patrzeć
na gwiazdy. - Bezmyślnie powiedziałam:
- Twój wujek cie puszcza? - Bo
byłam tak cholernie głupia. Wyraz jego twarzy przeszedł przez
zagubiony, zraniony do zwyczajnej złości.
- Co do cholery robisz tutaj o
12:30 w nocy?
- Zgubiłam... się. -
Powiedziałam cicho, patrząc w dół na swoje stopy.
- Zgubiłaś. - Justin westchnął.
- Poszłaś na ognisko.
- Um, tak. - znów westchnął.
- Chodź.
- Dokąd idziemy?
- Odprowadzam cie do domu. -
Powiedział, jak by to była najoczywistsza rzecz na świecie.
Szliśmy w milczeniu, cały czas
do głównego drogi. Kilka razy Justin musiał chwycić moją rękę
aby powstrzymać mnie od upadku. Jego ciepły dotyk znikał tak
szybko, jak się pojawiał. I wracaliśmy do udawania, że żadne z
nas nie istniało.
Zapoznałam się z jego cienką
koszulą z długim rękawem, która wyglądała na nim bardzo dobrze.
Mógłby być atrakcyjniejszy gdyby był milszy.
Ale jestem pewna, że nie da się
był bardziej atrakcyjnym niż on.
- Gwiazdy wyglądają tutaj
bardzo ładnie. - Powiedziałam patrząc w niebo. Justin spojrzał
na mnie.
- Założę się, że nie tak jak
te w mieście. - Więc słuchał tamtego dnia.
- Nie, wszystko co tam widzisz to
sztuczne światła.
I znów zamilkliśmy.
Uświadomiłam sobie, że jesteśmy na naszej ulicy. Odetchnęłam z
ulgą.
- Nie powinnaś chodzić tu sama.
Nigdy nie wiesz jakie, rzeczy mogą się tam znajdować. Las ciągnie
się milami. - Justin powiedział, odprowadzając mnie do mojego
trawnika.
- Mój wyznaczony kierowca,
stracił przytomność po pijaku, więc nie miałam jak dostać się
do domu. - Nie miałam pojęcia, dlaczego mu to powiedziałam.
- Dobra przyjaciółka. -
Powiedział sarkastycznie, kontynuując odprowadzanie mnie, aż
znaleźliśmy się pod drzwiami.
- Dziękuję, za ocalenie mnie. -
Zwróciłam się do Justina. Patrzył się na mnie. - Znaczy
odprowadzenie mnie do domu. Nie wiem jak bym się tu dostała. -
Justin przytaknął, odwracając się.
- Czekaj. - Zawołałam do niego,
ale nie wiedziałam co jeszcze mam powiedzieć. - Um... - Obserwował
mnie z dolnego schodka.
- Nie jestem... - Głośno
przełknął ślinę. - Nie jestem jak reszta dzieciaków, Ana. -
Przez dźwięk mojego imienia w jego ustach, prawie padłam tam
trupem.
- Co chcesz-
- Zaufaj mi. Jeśli wiesz co dla
ciebie dobre, zostawisz mnie. Nie chcesz być kojarzona z kimś
takim jak ja. - Te słowa prawie zabrzmiały groźnie.
Oglądałam jak odchodzi, aż
nie zniknął w swoim własnym domu. Nawet wtedy dalej stałam na
moim ganku.
Chciałam znać jego historię.
Chciałam wiedzieć jaki był naprawdę.
Chciałam Justina.
Kiedy odwróciłam się, z
zamiarem wejścia do domu, pojawiło się światło w jednym z
górnych pokoi Justina. Ktoś stanął w oknie, był za duży aby być
Justinem. Zamarłam, gdy uświadomiłam sobie, że ktoś mnie
obserwuje, obserwuje nas.
Ktokolwiek to był, gwałtownie
odszedł od okna, gdy zauważył, że tam spojrzałam. Światło
zgasło.
Wsunęłam się do środka. Tata
spał na kanapie, czekając na mój powrót do domu, tak myślę.
Lekko nim potrząsnęłam. -
tato. - wyszeptałam.
Jego oczy się otworzyły.
- Hej, jak tam impreza?
- Było... interesująco. -
Wymusiłam uśmiech. - Idę do łóżka. Dobranoc.
- Dobranoc Ana. Kocham cię.
- Ja ciebie też – Weszłam na
górę i wślizgnęłam się do łóżka bez przebierania.
Świerszcze nie pozwalały mi zasnąć jeszcze przez godzinę, aż w
końcu zapadłam w niespokojny sen.
____________________________________________________________
* ekstatyczny - dotyczący ekstazy, wywodzący się z ekstazy; będący wynikiem ekstazy
Witam!
Mamy trzeci rozdział! Przepraszam, że nie dodałam go wczoraj, ale wróciłam późno do domu a gdy go przetłumaczyłam, nie miałam siły sprawdzać bo bardzo bolała mnie głowa, zresztą było już po 23.
MOŻNA JUŻ DODAWAĆ KOMENTARZE, ODBLOKOWAŁAM JE. KOD ZOSTAŁ WYŁĄCZONY WIĘC NIE BĘDZIE PROBLEMU I WYMÓWKI ;D
Jeżeli chcesz być informowany to napisz swój twitter lub inny kontakt, w komentarzu w zakładce "Informowani"
niedziela, 14 lipca 2013
Chapter 2
Ana:
W ciągu tygodnia, wpadłam w
rutynę oglądając przez okno Justina pływającego okrążenia,
przez pół godziny każdego ranka. Później spędzał resztę dnia
czytając na werandzie, dopóki słońce nie zaszło. Byłam
zafascynowana, a nawet nie mogłam wyjaśnić dlaczego. Wszystko co
powiedziała mi o nim Emily ciekawiło mnie.
Postanowiłam więc zadziałać.
W czwartek rano obudziłam się
wcześnie, w dobrym nastroju, siedząc na mojej werandzie, z
magazynem w ręku, po prostu czekałam. Drzwi się otworzyły i
usłyszałam westchnięcie. Nie mniej, Justin wszedł do wody
pływając w te i z powrotem. Spojrzałam w górę, nad moim
magazynem, ciepło uderzyło w czubki moich uszu. Był tak
atrakcyjny, że aż bolało.
Pływał trochę dłużej niż
zazwyczaj, a później wszedł do domu tak jak zawsze to robił.
Zazwyczaj był w środku tylko przez chwilę a dzisiaj minęło
dwadzieścia minut a on nadal nie wychodził. Prawdopodobnie go
odstraszyłam.
Już miałam zamiar zamknąć
mój magazyn i wejść do środka, gdy drzwi Justina się otworzyły.
Wziął krzesło i zaczął przekładać strony w książce. Jego
włosy ułożone w bałagan wyglądały bez zarzutu, jak zawsze.
Twarde spojrzenie na jego twarzy i tatuaże, sprawiały, że było
łatwo zrozumieć, dlaczego ludzie się go bali. Ale musiało być
coś więcej w jego historii. Ludzie po prostu nie rozumieją jak
zachować niektóre myśli dla siebie i zająć się sobą.
Kontynuowałam patrzenie się na
Justina kilka razy w ciągu dnia. Było popołudnie kiedy w końcu
urosły mi jaja by coś zrobić. Język Justina był przyciśnięty
do górnej wargi a oczy wydawały się być skupione wyłącznie na
kartkach książki.
Wzięłam głęboki wdech i
zamknęłam ten sam magazyn, który czytałam od rana. Strzepując
niewidzialny brud z tyłu moich spodni , szłam po trawie do schodów
Justina.
Odchrząknęłam.
Brak odpowiedzi.
- Cześć. - spróbowałam
Zmienił stronę książki.
- Prawdopodobnie już to wiesz,
ale dopiero się tu przeprowadziłam. Jestem Ana. Ty jesteś Justin,
prawda?
Jego oczy wyglądały na
wkurzone, powoli wędrując do moich. Patrzyłam na niego. Westchną,
przekładając stronę w książce i następnie krzyżując ramiona
na piersi. Kontynuowaliśmy patrzenie się nawzajem na siebie. Jego
mina była wystarczająco okrutna aby się obrazić.
- Jesteś niemy, czy po prostu
niegrzeczny? - Rzuciłam bez zastanowienia. Jego oczy rozszerzyły
się na ułamek sekundy, zanim mina powróciła.
- Słucham?
- Mówi się.
- Przyszłaś tu, żeby
porozmawiać ze mną. Nie pytałem cie o to. Czego chcesz?
- Po prostu się przywitać. -
powiedziałam niewinnie.
- Cześć. - mruknął, wracając
do książki. Kiedy nie odeszłam, spojrzał z powrotem na mnie. -
Odejdziesz? - Warknął przez zaciśnięte zęby.
- Więc jesteś po prostu
niegrzeczny. - zaobserwowałam.
- Skaza charakteru. - Powiedział
sarkastycznie. - Czy odejdziesz proszę?
Westchnęłam.
- Dobrze. - Mruknęłam,
odwracając się. Podeszłam tam czując się pewnie, a teraz czułam się po prostu głupio.
Naprawdę nie było żadnego sensu z nim rozmawiać. Moja głupota
trwała dalej gdy podeszłam do jeziora. Dramatycznie ściągnęłam
moją koszulkę pozostając w kostiumie kąpielowym. Wchodząc do
wody przepłynęłam kilka metrów i zawróciłam.
Justin patrzał się na mnie,
niemiły wyraz, zastąpiło puste spojrzenie. To była kwesta sekund,
gdy nieprzyjemne spojrzenie wróciło. Zatrzasnął książkę i
wszedł do środka zatrzaskując za sobą głośno drzwi.
Jęknęłam, odwracając się,
więc pływałam na plecach. Czym było moje życie?
Nie widziałam Justina przez
resztę weekendu. Tata powiedział mi, że widział go jak pływa
przed dziesiątą, ale nie miałam zamiary wstać o tej godzinie dla
niczego.
Odziedziczyłam upór po mojej
mamie, ale to nie zmieniało faktu, że nadal czułam się jak wielki
dupek.
Ale nadal byłam ciekawa.
Nareszcie udało mi się poznać
przyjaciół Emily, i doszłam do wniosku, że są jak stereotypowi
popularni nastolatkowie.
Nie mogłam zapamiętać
większość z ich imion, ale wiedziałam, że większość z
dziewczyn była cheerleaderkami, większość chłopaków była w
drużynie footbalowej, a Bradley, chłopak Emily był największym
dupkiem jakiego kiedykolwiek spotkałam.
Nie byli towarzystwem w moim
typie, ale jeśli chciałam żeby mój ostatni rok w szkole był
udany, musiałam się z nimi zadawać.
Oni kontynuowali zapraszanie
mnie na spotkania, a ja kontynuowałam wymyślanie wymówek aby
odmówić.
Spędzałam każdą noc cicho
czytając i chodząc spać o nieludzkiej porze, która była
zdecydowanie za wczesna jak na wakacje. Internet nadal nie był
podłączony i nie było kabla, więc w rzeczywistość nie miałam
sensu bycia. Im więcej czasu tu byłam, tym bardziej nienawidziłam
tego miejsca.
Byłam tak cholernie
nieszczęśliwa.
Moje następne spotkanie z
Justinem było zupełnie nieplanowane..
Leżałam na pomoście. Był już
późny dzień, a ja przyszłam tu aby unikać kontaktu ze wszystkimi
gdy moi rodzice byli w pracy. Czasami gdy tu leżałam, myślałam o
wszystkim a wtedy myślenie obracało się w płacz.
Przycisnęłam dłonie do oczu,
żeby nie szlochać jak dziecko. Płacz stał się częstą rzeczą w
moim życiu.
Rozległo się głośne
westchnięcie a ja podskoczyłam, siadając prosto. Justin stał na
brzegu wody, z jego stałym spojrzeniem skierowanym na mnie.
Przewróciłam oczami, wstając.
- Przepraszam. - wymamrotałam. -
Nie wiedziałam, że to twoje jezioro, i tylko twoje.
- Płakałaś. - Wzruszyłam
ramionami, wycierając oczy i idąc w stronę mojego domu. Chciałam
tylko spokoju.
Justin stanął przede mną nie
pozwalając mi przejść.
- Nie musisz... iść jeśli nie
chcesz. Możesz zostać. - patrzyłam.
- Dzięki za pozwolenie. -
mruknęłam sarkastycznie. - Po prostu pójdę. Zostawię twoją
osobę w spokoju. Przepchnęłam się obok Justina, skóra na moim
ramieniu mrowiła w miejscu gdzie dotknęłam jego szerokiej klatki
piersiowej. Łatwo pozwolił mi przejść a ja wślizgnęłam się
do domu.
A później spędziłam resztę
popołudnia na oglądaniu pływającego Justina.
Stare nawyki są trudne do
złamania.
_________________________________________________________
Witam! Szybko się go tłumaczyło bo jest krótki, ale spokojnie kolejny jest dłuższy. Postaram dodać się go jutro, ale jeśli mi się nie uda będzie po jutrze :)
A teraz tak:
- Jeśli chcecie być informowani o następnym rozdziale, w komentarzu podajcie swój twitter lub gg (lub inny kontakt)
- Patrząc na to, że pod pierwszym rozdziałem jest 1 komentarz, w ankiecie jest zaznaczone, że 6 osób czyta to ff a wejść na bloga do pierwszego rozdziały jest ponad 70 myślę sobie WTF?? Więc PROSZĘ jeśli czytasz to napisz w komentarzu cokolwiek nawet "czytam ". Chce po prostu wiedzieć czy nie tracę czasu.
- Napiszcie w komentarzy też o tym co myślicie, nad czym powinnam popracować i przede wszystkim CZY PODOBA WAM SIĘ TO OPOWIADANIE.
Wszelkie pytania i wiadomości piszcie mi na twitterze
To jest nagłówek z JBFF do The Lake House :D
sobota, 13 lipca 2013
Chapter 1
Ana:
Uderzyłam głową o okno
samochodu po raz piąty.
- Dlaczego mnie nienawidzicie? -
wymamrotałam.
- Ponieważ żyjemy aby cie
torturować. - Mój tata uśmiechną się do mnie przez odbicie w
oknie.
- Oh racja.
Westchnęłam, opierając swoją
głowę z powrotem o siedzenie. Moja nowa, bardzo w ciąży, mama.
Lisa, uderzyła go w ramie a on szybko złapał jej dłoń i
pocałował jej wierzch. Uśmiechnęłam się lekko, zanim
przypomniała mi się sytuacja, w której się znajdowałam i na
powrót stałam się zła.
To był drugi tydzień wakacji
zaraz przed ostatnim rokiem a ja wyprowadzałam się nad jakieś
jezioro w środku pustkowia. Lisa pochodzi z bogatej rodziny i
myśleli, ze to będzie świeży początek dla ich nowego małżeństwa
i dziecka.
Naprawdę lubię Lisę. Nawet
próbowała przekonać ojca, że lepszym pomysłem będzie jeśli
przeprowadzimy się po tym jak skończę naukę. Ale on był
przekonany. Po roku od piekła, które miałam z separacją od mamy,
pomyślał, że przeprowadzka będzie najlepsza. I to przysłało nas
tu, gdzie teraz jesteśmy.
-Nie widziałam cywilizacji już
od prawie godziny. - jęknęłam – I nie rozumiem żadnych usług!
Cholera. - Język. - ostrzegł mój tata. - Przestań narzekać, jesteśmy prawie na miejscu. - Zrobił zwrot na drodze, który zaprowadził nas do lasu.
- Widziałam jak taki horror się kończy. Samochód się zepsuje, wtedy morderczy kanibal wyjdzie z pomiędzy drzew i zje nas wszystkich.
- Użyjemy cie jako rozproszenia. - Mój tata się uśmiechnął. Spojrzałam na jego plecy. Aktualnie go nienawidziłam.
- Zaufaj mi, Annie. - powiedziała Lisa uśmiechając się do mnie. - To będzie świetne. Pokochasz to jezioro, jest piękne. I twój pokój jest ogromny. Byłaś popularna, więc nie będziesz miała problemów z zawieraniem przyjaźni.
Milczałam, Oczywiście, że
zamierzała to powiedzieć.
Ulice były kręte i większość
domów była elegancka. Moja szczęka opadła kiedy zatrzymaliśmy
się przy naszym. Był piękny i sprawiał, że nasz dom w Nowym
Jorku przy nim wyglądał jak pudełko na buty. Ale nie miałam
zamiaru pozwolić moim rodzicom zobaczyć moje miłe zaskoczenie.
Oparłam się o drzwi samochodu
gdy wysiadłam.
- Mogła bym być teraz na plaży
z moimi przyjaciółmi. - Tata odwrócił się i pocałował moją
głowę. - Będzie świetnie, zobaczysz. - otworzył bagażnik – Chodź, przeprowadzkowa ciężarówka powinna wkrótce tu być.
Udałam się do swojego pokoju,
który był niesamowicie ogromny. Miałam własną łazienkę i
wielkie szklane okno, takie jak w filmach. Widok wychodził na las.
Zastanawiałam się nad tym co może się tam znajdować i dreszcz
przeszedł wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Hej Lisa? - Zawołałam przez
korytarz.
- Hm? - Myślisz, że możemy pojechać do miasta i kupić zasłonę do tego okna?
- Jasne, dodam to do listy. - Odkrzyknęła
Patrzyłam na jezioro i zmywałam
naczynia, które zostały wypakowane. Jezioro wyglądało jakby
ciągnęło się milami, bardziej jak ocean. Myślę, że będzie
fajnie zważając na to, że nigdy wcześniej nie miałam basenu.
Było jeszcze kilka domów na naszej ulicy, ale reszta to był po
prostu las.
Dwa domy w dół, był tam ktoś
robiący okrążenia w wodzie Oparłam się na blacie kuchennym
podziwiając stonowanego nieznajomego, pływającego z wdziękiem w
tę i z powrotem.
- Co robisz? - Głos taty doszedł
od razu do mojego ucha.
- O mój Boże, tato. -
Odwróciłam się, przyciskając dłoń do piersi. - Przestraszyłeś
mnie. - Spójrz, cieszę się atrakcyjnymi chłopcami tak samo jak kolejna hormonalna siedemnastoletnia dziewczyna, ale myślę, że te szklanki są już wystarczająco czyste. Upuściłam szklankę w teraz już pełny wody zlew. - Cholera! - Odskoczyłam gdy woda rozprysła się oblewając moje szorty. Tata zaśmiał się odchodząc.
Zakręciłam kurek z wodą i
spojrzałam przez okno. Chłopaka tam nie było, zupełnie jak bym go
sobie wyobraziła.
Gdy większość z rozpakowanych
rzeczy była umyta, zdecydowałam, że wyjdę na zewnątrz i się
trochę rozejrzę. Stanęłam na naszym ganku, patrząc jak słońce
chowa się za krawędzią wody. To miejsce było naprawdę
niewiarygodnie piękne.
Dziewczyna w moim wieku szła po
piasku w moim kierunku.
- Cześć! - powiedziała jasno. - Hej.
- Siedziałam sobie przy pomoście i wiedziałam, że dzisiaj ktoś się tutaj wprowadza. Nie wiedziałam, że mają dzieci. - Wysunęła rękę – Jestem Emily, a ty? - popatrzyłam na jej rękę.
- Ana – potrząsnęłam nią. - Miło mi cie poznać. - dodałam, starając się być przyjazna. Miałam wielu przyjaciół w Nowym Jorku, ale to nie musi oznaczać, że byłam dobra w zawieraniu nowych znajomości.
- Więc, przeprowadziłaś się tu w dobrym czasie, lata w tym miejscu są najlepsze.
- Jestem pewna, że są. - odpowiedziałam.
- Więc... ile masz lat?
- Siedemnaście, zaczynam ostatni rok nauki we wrześniu. - Myśl o szkole sprawiała, że robiło mi się nie dobrze, więc przestałam.
- Ja tak samo! To prawie tak jakby los sprawił, że się poznałyśmy!
O Boże, mogę powiedzieć, że
ona będzie tą zabawną. Ale zdecydowałam, że chociaż podejmę
próbę.
- To dobrze bo nie jestem bardzo
dobra w poznawaniu nowych ludzi.
- Bez obaw! - uśmiechnęła
się. - Moi przyjaciele są super mili, więc możemy ci pomóc w
czym tylko będziesz chciała. - przytaknęłam.
- Dzięki.
- Więc, skąd jesteś? - Emily
zapytała gdy usiadłyśmy na krawędzi pomostu, spuszczając z
niego nogi.
- Nowy Jork. - Chciałam
przewrócić oczami na jej okrzyk zdumnienia. - Urodziłam się i
wychowałam tam. Mój tata właśnie się ożenił i ona jest w
ciąży, więc to jak nowy początek.
- Jesteś z nimi blisko?
- Tak, Lisa jest świetna. O
wiele lepsza niż moja prawdziwa mama. A mój tata jest najlepszy.
Zawsze byliśmy bardzo blisko. Jeśli on jest szczęśliwy, ja też
jestem, tak myślę.
- Jaka jest twoja mama? - Nie
mogłam stwierdzić czy Emily jest tylko ciekawa, czy wścibska..
- Ona ma po prostu dużo
problemów. - powiedziałam nie chcąc dalej zagłębiać się w
temat.
Dowiedziałam się, że Emily
była dobra w szkole. Jej rodzice ufundowali wiele działań, więc
wszyscy nauczyciele całowali jej dupę, a jej chłopak był w
drużynie footbalowej. To było jak mała licealna powieść
wracająca do życia. Ale nie miałam nikogo innego a Emily była
bardzo miła.
Katem oka zobaczyłam ruch.
Chłopak, który wcześniej pływał, siedział na swoim ganku,
patrząc się w dół na książkę. Jego włosy były wilgotne,
posklejane i stojące we wszystkich możliwych kierunkach.
I był on najpiękniejszą
osobą jaką kiedykolwiek widziałam.
- Kto to jest? - wypaliłam.
Emily spojrzała za siebie.
- Oh. - z lekkim obrzydzeniem w
głosie. - To Justin Bieber. Nie pozwól, żeby jego wygląd cie
zmylił. On jest dziwny, więc nikt z nim tak naprawdę nie
rozmawia.
- W jaki sposób dziwny?
- Oglądał jak jego mama
popełnia samobójstwo gdy była bardzo młoda. Ma problemy.
Psychiczne problemy. Wszyscy się go boją.
- Czy wy go w ogóle znacie? -
zapytałam z niedowierzaniem. Oni go osądzali w oparciu o coś, o
czym nie mieli pojęcia. Emily wzruszyła ramionami.
- Tak czy inaczej, mieszka ze
swoim naprawdę strasznym wujkiem, który nigdy nie wychodzi z
domu. Mówią, że ma coś wspólnego ze śmiercią jego mamy.
- Więc oceniacie go wyłącznie
przez plotki?
- Chyba. - Emily znów wzruszyła
ramionami, chyba nie bardzo rozumiejąc mój punkt widzenia.
Zupełnie jak by słysząc każde
nasze słowo, Justin spojrzał na nas. Emily westchnęła i szybko
się odwróciła. Ja nie odwróciłam spojrzenia i pozwoliłam na
nawiązanie kontaktu wzrokowego z Justinem. Spojrzenie w jego oczach
powiedziało mi, że próbuje być zastraszający, może miał tak z
natury. Ale nie wycofywałam się. Patrzyliśmy się na siebie dopóki
on ponownie nie spojrzał w dół na książkę, głośno
przerzucając stronę.
Odwróciłam się czując jak
moja twarz się nagrzewa. Emily gadała o jakichś bzdurach,
zapominając, że Justin w ogóle tam siedział.
- Nasza grupa wychodzi dzisiaj wieczorem i możesz do nas dołączyć jeśli masz ochotę. Możesz ich poznać i się trochę zabawić. Emily zaoferowała odprowadzając mnie pod drzwi. Chciałam się tylko doczołgać do łóżka.
- Mam jeszcze dużo do rozpakowania więc dzisiaj nie jest na to najlepsza noc.
- Może następna w takim razie.
- Na pewno. - skinęłam – Było mi miło cię poznać, Emily.
Później tej nocy usiadłam na
środku łóżka gdy tata i Lisa poszli już spać. Dom był zbyt
cichy więc mogłam usłyszeć każdy hałas dochodzący z zewnątrz.
Kto chciałby mieszkać w lesie?
Zostawiłam włączone światło
i wsunęłam się pod kołdrę. Myślałam o powrocie do domu, co moi
przyjaciele teraz robili. Prawdopodobnie byli na jakiejś imprezie,
pijąc całą noc. Zbliża się czwarty lipca i prawdopodobnie
przygotowują się do co rocznego grilla. Wszyscy świetnie się
bawili pewnie nawet nie zwracając uwagi na moją nieobecność.
Sprawdziłam telefon, żadnych wiadomości ani nie odebranych
połączeń.
Jeśli ktoś by zapytał czy
szlochałam w poduszkę tej nocy. Ja chciałabym serdecznie temu
zaprzeczyć.
_____________________________________________________________
Mamy pierwszy rozdział! Przez niego poszłam spać dopiero o 4 nad ranem xd
Następny Jutro lub po jutrze :D Jeśli macie jakieś pytania piszcie do mnie na twittera @MDlove55
KOMENTUJCIE PROSZĘ! CHCE WIEDZIEĆ CO MYŚLICIE ;D
Witajcie! :D
Więc wczoraj przeglądając JBFF natrafiłam na to FF i bardzo mi się spodobało :D Postanowiłam się nim z wami podzielić i mam nadzieje, że będziecie z chęcią czytać i komentować.
MAM ZGODĘ AUTORKI ;D
Link do oryginału : http://justinbieberfanfiction.com/viewstory.php?sid=49332
Tutaj jest mój twitter, piszcie z każdym nawet banalnym pytaniem :D : https://twitter.com/MDlove55
Wprowadzenie
„To Justin Bieber. Nie pozwól
aby jego wygląd Cie oszukał. Jest dziwny, więc nikt tak naprawdę
z nim nie rozmawia.”
„W jaki sposób dziwny?”
„On ma problemy, psychiczne
problemy. Wszyscy się go boją.”
___________________________________________________
Pierwszy rozdział pojawi się jeszcze dzisiaj :D
enjoy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)